Bella Michajłowna Dawidowicz |
Pianiści

Bella Michajłowna Dawidowicz |

Bella Dawidowicz

Data urodzenia
16.07.1928
Zawód
pianista
Państwo
ZSRR, USA

Bella Michajłowna Dawidowicz |

…Według rodzinnej tradycji trzyletnia dziewczynka, nie znając nut, nauczyła się ze słuchu jednego z walców Chopina. Może tak, a może to późniejsze legendy. Ale we wszystkich przypadkach symboliczne jest, że pianistyczne dzieciństwo Belli Dawidowicz wiąże się z imieniem geniusza muzyki polskiej. W końcu to „latarnia morska” Chopina zaprowadziła ją na estradę koncertową, olśniło jej imię…

Jednak wszystko to wydarzyło się znacznie później. A jej debiut artystyczny był nastawiony na inną falę repertuarową: w rodzinnym Baku zagrała I Koncert Beethovena z orkiestrą pod dyrekcją Nikołaja Anosowa. Już wtedy znawcy zwracali uwagę na niezwykłą organiczność jej techniki palcowej i zniewalający urok wrodzonego legato. W Konserwatorium Moskiewskim rozpoczęła naukę u KN Igumnowa, a po śmierci wybitnego pedagoga przeniosła się do klasy jego ucznia Ya. V. Lotnik. „Kiedyś”, wspominał pianista, „zajrzałem do klasy Jakowa Władimirowicza Fliera. Chciałem się z nim skonsultować w sprawie Rapsodii na temat Paganinowa Rachmaninowa i zagrać na dwóch fortepianach. To spotkanie, niemal przypadkowe, zadecydowało o moich przyszłych studenckich losach. Lekcja z Flierem wywarła na mnie tak silne wrażenie – Jakowa Władimirowicza trzeba znać, kiedy jest w najlepszej formie… – że od razu, bez chwili zwłoki, poprosiłem, abym został jego uczniem. Pamiętam, że dosłownie zafascynował mnie swoim artyzmem, zamiłowaniem do muzyki i pedagogicznym temperamentem. Zauważamy, że utalentowana pianistka odziedziczyła te cechy po swoim mentorze.

A oto, jak sam profesor wspominał te lata: „Praca z Dawidowiczem była całkowitą radością. Z niesamowitą łatwością przygotowywała nowe kompozycje. Jej wrażliwość muzyczna była tak wyostrzona, że ​​na lekcjach z nią prawie nigdy nie musiałam wracać do tego czy tamtego fragmentu. Davidovich zaskakująco subtelnie wyczuł styl najróżniejszych kompozytorów – klasyków, romantyków, impresjonistów, autorów współczesnych. A jednak Chopin był jej szczególnie bliski.

Tak, te duchowe predyspozycje do muzyki Chopina, wzbogacone mistrzostwem szkoły Fliera, ujawniły się już w latach studenckich. W 1949 roku nieznany student Konserwatorium Moskiewskiego został jednym z dwóch laureatów pierwszego powojennego konkursu w Warszawie – obok Galiny Czerny-Stefanskiej. Od tego momentu kariera koncertowa Dawidowicza stale rosła. Po ukończeniu konserwatorium w 1951 roku doskonaliła się jeszcze przez trzy lata w szkole podyplomowej u Fliera, a następnie sama prowadziła tam klasę. Ale działalność koncertowa pozostała najważniejsza. Przez długi czas głównym obszarem jej twórczej uwagi była muzyka Chopina. Żaden z jej programów nie obejdzie się bez jego utworów i to właśnie Chopinowi zawdzięcza swój wzrost popularności. Znakomita mistrzyni kantyleny fortepianowej, najpełniej objawiła się w sferze lirycznej i poetyckiej: naturalność przekazu frazy muzycznej, kunszt kolorystyczny, wyrafinowana technika, wdzięk artystycznej maniery – to przymioty tkwiące w jej i podbija serca słuchaczy.

Ale jednocześnie Dawidowicz nie stał się wąskim „specjalistą od Chopina”. Stopniowo poszerzała granice swojego repertuaru, obejmując wiele stron muzyki Mozarta, Beethovena, Schumanna, Brahmsa, Debussy'ego, Prokofiewa, Szostakowicza. W wieczory symfoniczne wykonuje koncerty Beethovena, Saint-Saensa, Rachmaninowa, Gershwina (i oczywiście Chopina)… „Przede wszystkim romantycy są mi bardzo bliscy – mówił Dawidowicz w 1975 roku. długo. Wykonuję całkiem sporo Prokofiewa i z wielką przyjemnością przechodzę ją ze studentami Konserwatorium Moskiewskiego… W wieku 12 lat, będąc uczennicą Centralnej Szkoły Muzycznej, grałam Suitę angielską g-moll Bacha na wieczorze studentów wydział Igumnowa i otrzymał dość wysoką ocenę w prasie. Nie boję się zarzutów niedyskrecji, bo jestem gotów od razu dodać, co następuje; nawet kiedy osiągnąłem dorosłość, prawie nigdy nie odważyłem się włączyć Bacha do programów moich solowych koncertów. Ale nie tylko przechodzę ze studentami przez preludia i fugi i inne kompozycje wielkiego polifonisty: te kompozycje są w moich uszach, w mojej głowie, ponieważ żyjąc w muzyce, po prostu nie można się bez nich obejść. Kolejna kompozycja, dobrze opanowana przez palce, pozostaje dla ciebie nierozwiązana, jakbyś nigdy nie zdołał podsłuchać sekretnych myśli autora. Tak samo dzieje się z umiłowanymi zabawami – tak czy inaczej przychodzi się na nie później, wzbogacone życiowymi doświadczeniami.

Ten obszerny cytat wyjaśnia nam, jakie były sposoby rozwijania talentu pianistki i wzbogacania jej repertuaru oraz daje podstawy do zrozumienia sił napędowych jej sztuki. To nie przypadek, jak teraz widzimy, że Davidovich prawie nigdy nie wykonuje muzyki współczesnej: po pierwsze, trudno jej tu pokazać swoją główną broń – porywającą melodyjną kantylenę, umiejętność śpiewania na fortepianie, a po drugie, jest nie dotknięty spekulatywnymi, niechcianymi i doskonałymi projektami w muzyce. „Być może zasługuję na krytykę za moje ograniczone horyzonty” – przyznał artysta. „Ale nie mogę zmienić jednej z moich twórczych zasad: nie można być nieszczerym w działaniu”.

Krytyka od dawna nazywa Bellę Davidovich poetką fortepianową. Właściwsze byłoby zastąpienie tego pospolitego określenia innym: śpiewak przy fortepianie. Ponieważ dla niej gra na instrumencie zawsze była zbliżona do śpiewania, sama przyznała, że ​​„czuje muzykę wokalnie”. Na tym polega tajemnica wyjątkowości jej sztuki, która wyraźnie przejawia się nie tylko w wykonaniu solowym, ale także w zespołach. Jeszcze w latach pięćdziesiątych często występowała w duecie ze swoim mężem, zmarłym wcześnie utalentowanym skrzypkiem Julianem Sitkowskim, później z Igorem Ojstrachem, często występuje i nagrywa ze swoim synem, znanym już skrzypkiem Dmitrijem Sitkowskim. Pianista od około dziesięciu lat mieszka w USA. Jej koncertowa aktywność w ostatnim czasie stała się jeszcze bardziej intensywna i udało jej się nie zgubić w strumieniu wirtuozów, którzy co roku wylewają się na estradach koncertowych całego świata. Jej „kobiecy pianistyka” w najlepszym tego słowa znaczeniu oddziałuje na to tło jeszcze silniej i nieodparcie. Potwierdziło to jej tournée po Moskwie w 1988 roku.

Grigoriev L., Płatek Ja., 1990

Dodaj komentarz